Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2010

Dystans całkowity:247.00 km (w terenie 203.00 km; 82.19%)
Czas w ruchu:10:37
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:195 (95 %)
Maks. tętno średnie:182 (89 %)
Suma kalorii:10984 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:30.88 km i 1h 19m
Więcej statystyk

Piątkowy trening

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Dzisiaj pojechałem z ojcem na mały trening po lasach przy jeziorze Swarzędzkim. Wybrałem jedną z trudniejszych i technicznych tras :) Straszny wiatr dzisiaj wieje i zapowiada się na burzę (duchota)... Jechało się super, lecz miałem dzisiaj zły dzień. Zrobiłem za dużą przerwę, zbyt długo nie jeździłem. Teraz będę miał wolny tydzień (matury w szkole) więc postaram się nadrobić te "zaległości" :)

Poniżej dwa zdjęcia :)



Bike Maraton Wrocław

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(7)
Kategoria Maratony/Zawody
Bardzo długo czekałem na ten dzień. Wyczekiwanie z niecierpliwością jest zawsze najgorsze. No ale warto było czekać. Pogodę mieliśmy przepiękną. I nikt nawet nie pomyślał, że na edycji Wrocławskiej będzie ustanowiony rekord frekwencji. Aż 1610 osób! Niesamowite...

Przyjechaliśmy na miejsce, przygotowaliśmy rowery i udaliśmy się na start :) Byłem w sektorze 4 (M1 i M6). Czekając w sektorze pogadałem sobie jeszcze z zawodnikami, którzy stali akurat obok mnie. Start niestety był opóźniony z powodu dużej ilości jeszcze nie zapisanych osób.



Nastał ten moment... Odliczanie! 3...2...1... START! No i pojechaliśmy!





Na pierwszych kilometrach trasy strasznie się kurzyło.



Za tym panem poniżej jechałem przez większość trasy... Jechał bardzo szybko i dzięki niemu udało mi się przecisnąć przez cały ten "korek" :)





Potem przejeżdżaliśmy obok jakiegoś pałacyku na "kocich łbach" gdzie strasznie rowerem trzęsło :)



Z "kocich łbów" wjechaliśmy na drogę asfaltową i potem skręciliśmy w prawo do lasów.



A myślałem, że błota nie będzie... No cóż, w końcu maraton bez błota to nie maraton... :)



Korek... Byłem baaardzo zły bo straciłem tam dużo czasu. Czy wy ludzie nie potraficie przejechać przez mały dołek w ziemi?!



No i na koniec super szybki finisz... Tego pana po lewej zdołałem wyprzedzić przed bramką jeszcze :)



Swarzędz MTB Team

Turski Michał (ja) - Czas: 1:15:57,91 Generalna MINI: 85 Kategoria M1: 5
Turski Ryszard - Czas: 01:16:25,69 Generalna MINI: 89 Kategoria M4: 14

Oboje awansowaliśmy do sektora 2 :)

Poniżej gotowy film z maratonu (fragmenty oczywiście) Najlepiej obejrzeć w rozdzielczości 720p na stronie You Tube :)



Kolejny maraton za tydzień w Zdzieszowicach... :)

Do zobaczenia na starcie!

Nadwarciarskim do Puszczykowa i Lubonia

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Zaplanowałem dosyć wymagającą i techniczną trasę na ten trening. Pojechaliśmy na Nadwarciarski Szlak Rowerowy. Pogoda była przepiękna i co mnie bardzo ucieszyło, wiatr był słabszy niż wczoraj.

Ruszyliśmy około godziny 12:00. Kierowaliśmy się najpierw na Maltę żeby potem wjechać na niebieski szlak rowerowy, który zaprowadził nas na docelowy szlak.

Na miejscu było bardzo dużo spacerowiczów oraz rowerzystów (mniej lub bardziej zaawansowanych).



Trasa jest niesamowita. Przez pewien odcinek trasy jedzie się tuż przy wybrzeżu Warty.



Oczywiście nie mogło zabraknąć odcinków z piachem. Uwielbiam Poznańskie piachy w lasach :)



Blisko zalewu Nadwarciarskiego musieliśmy zboczyć z trasy z powodu uszkodzonego mostu. Wyjechaliśmy w miejscowości "Wiry" i zastanawialiśmy się gdzie dalej jechać.



Pojechaliśmy w stronę Puszczykowa, bardzo ładną drogą asfaltową. Zdaje mi się, że był to szlak R9... Dojechaliśmy do stacji kolejowej w Puszczykowie. Była tam wielka mapa Wielkopolskiego Parku narodowego.



Gdy już dotarliśmy do celu to zachciało nam się jeść i szukaliśmy jakiegoś "otwartego" miejsca gdzie moglibyśmy coś zjeść. Lecz nic nie znaleźliśmy i jechaliśmy z powrotem do Poznania.

A po drodze napotkaliśmy miejscowych rowerzystów :)



A z jednym panem jechaliśmy w "pociągu" aż do Lubonia z zawrotną szybkością prawie 40 km/h :)



Dojechaliśmy do Poznania. Skręciliśmy na Dębiec i kierowaliśmy się w stronę mojego liceum :)





Zrobiliśmy kilka fotek koło mojej szkoły i jechaliśmy szukać jakiegoś miejsca gdzie będzie można zjeść. A wiadomo, że dużym mieście są większe szanse na odnalezienie takiego miejsca :)

Jechaliśmy wzdłuż zakładów Cegielskiego aż do ulicy Hetmańskiej :) Na zdjęciu zabytkowy holenderski tramwaj numer 9.



Na Hetmańskiej był McDonald's... Lecz niestety zamknięty... Więc kupiliśmy coś do żarcia na pobliskiej stacji BP i skonsumowaliśmy przy restauracji McDonald's :)



Jedząc, dokarmiałem głodne i patrzące się na mnie wróble :) Dosłownie jadły mi chleb z ręki :) Bardzo miły widok.

Po zjedzeniu kierowaliśmy się w stronę Malty. Przejechaliśmy przez Starołękę i Rataje. Gdy dotarliśmy na miejsce to aż nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Takiej ilości ludzi na Malcie to nie widziałem dawno temu... Jechanie w takim tłumie było istnym samobójstwem.



Dosłownie za 5 minut spotkałem Mikołaja :) Dołączył się do nas i do Swarzędza jechaliśmy razem. Było bardzo sympatycznie :)





I tym jakże optymistycznym akcentem, zakończyliśmy wymagający trening :)

Wycieczka

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Dzień był ciepły, lecz bardzo wietrzny... Jechało się dość ciężko, ponieważ przez większość trasy musieliśmy zmagać się z mocnym "wmordewindem" :) Trudno nazwać to treningiem gdyż robiliśmy dużo przerw na zdjęcia. Tak więc nazwałem ten wyjazd "wycieczką" :)

Na początek kilka podjazdów i zjazdów :)





No a poniżej moje "napieranie bez trzymanki" :)



Nasze cienie mówią same za siebie. Mieliśmy świetny nastrój :)



A to zdjęcie nawet nie wiem kiedy zostało zrobione...



Gdy już znudziło nam się robienie zdjęć, pojechaliśmy na Maltę.



Na "Polance" kupiliśmy coś do picia i jechaliśmy dalej. Musieliśmy dojechać jeszcze do Cyklotur'a na ulicy Kwiatowej :)

Peace! :D



Jechaliśmy wzdłuż trasy Kórnickiej. Na zdjęciu tramwaj numer 7...



W Cykloturze dowiedzieliśmy się wszystkiego czego mieliśmy się dowiedzieć i pojechaliśmy jeszcze na Franowo do "Armot-Bike" żeby się zapytać co jest nie tak z amortyzatorem Łukasza.

W drodze powrotnej jechaliśmy przez Nową Wieś i napotkaliśmy wielkiego olbrzyma :)



Pod domem Łukasza ustaliliśmy, że jutro pojedziemy na bardziej wymagający trening. I tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy dzisiejszą "wycieczkę" :)

Gruszczyn - Uzarzewo - Swarzędz

Czwartek, 15 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Po szkole wróciłem do domu i znów byłem lekko zdenerwowany całym dniem, a szczególnie faktem, że przełożyli maraton we Wrocławiu na 25 kwiecień... No i oczywiście też drugim faktem, że żałoba jest przedłużona. Moim zdaniem to lekka przesada, gdyż żałoba papieża trwała tylko 3 dni. Moim zdaniem ś.p. Lech Kaczyński jest za mocno w tych mediach słodzony... A w dodatku ten Wawel.......... Żenada! Przez to całe zajście, prawdopodobnie nasz skromny klub nie wystartuje w "całości" na tej pierwszej edycji we Wrocławiu. No ale coż...

W celu poprawienia sobie humoru pojechałem na część trasy Bike Maratonu. Chyba nigdy mi się ta trasa nie znudzi...

Rower miałem czysty jak łza :) A tu nagle taka wielka wywrotka musiała wyjechać i wzbijać tumany kurzu przed którymi nie było ucieczki...



Jechałem dalej, droga była przyjemna. Miałem lekko pod wiatr, ale nie przejmowałem się tym.



Rozjazd Bike Maratonu :) W prawo MINI, a w lewo MEGA i GIGA :)



Pojechałem w prawo i dojechałem do dość słynnego podjazdu... W tym miejscu miałem problem z napędem.



Standardowa trasa maratonu doprowadziła mnie do zjazdu za Uzarzewem :) Widok niesamowity, a zarazem przerażający...



Kolein nie da się opisać. Trzeba tego doświadczyć na własnej skórze żeby się przekonać jakie są głębokie. Bałem się klasycznego OTB (lot przez kierownicę), ale udało mi się bezpiecznie zjechać na dół.



Na tym odcinku zawsze jest pełno błota po opadach deszczu. A dlatego, że ta droga nie jest utwardzona.



Po dojechaniu do głównej drogi, zboczyłem z trasy maratonu i skręciłem na ścieżkę, która prowadzi wzdłuż jeziora Swarzędzkiego :)



Przejechałem przez centrum Swarzędza, a następnie wzdłuż ulicy Warszawskiej wracałem do domu. Poniżej bardzo zatłoczona ulica Pogodna :)



Na zakończenie treningu pojeździłem sobie jeszcze po moim osiedlu :)



I tym akcentem, zakończyłem czwartkowy trening...

Czas przygotowań do Wrocławia

Niedziela, 11 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
Kategoria Newsy
Do maratonu pozostał tydzień. Tak więc czas przygotować i wyczyścić rower.

Rozebrałem cały napęd, wyczyściłem koła, korbę, suport, kasetę, obie przerzutki, łańcuch i nawoskowałem ramę. No i oczywiście byłem zmuszony umyć moje "białe" chwyty, które straciły swój biały kolor i należało przywrócić tą biel :)

Zajęło mi to około 5 godzin, ale warto było. Widać efekty tej ciężkiej pracy :)

Poniżej kilka zdjęć :)







Rower jest wyregulowany i gotowy do ścigania...




Smutek mnie napełnia gdy widzę na ulicach Polskie flagi z czarną wstęgą...



[*][*][*]

Malta i Rynek Swarzędzki

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Po lekcjach w szkole byłem bardzo zdenerwowany i ogólnie nie miałem humoru. Ciężki dzień w szkole. Oczywiście w celu poprawienia sobie samopoczucia, pojechałem na rower :)

Pogoda była w sam raz na trening. Na początku nie wiedziałem gdzie jechać bo miałem ograniczony czas. Tak więc, pojechałem standardową trasą na Maltę. W drodze powrotnej z Malty dopadł mnie znienawidzony zapewne już przez wszystkich "wmordewind", którego miałem już dosyć po ostatnim treningu. No ale trzeba sobie radzić.

Kierowałem się w stronę Swarzędzkiego rynku. No i znowu miałem ciągle pod wiatr. I do tego lekko pod górkę :)



Po drodze jeszcze napotkałem "szpanerów" w maluchu z głośną muzyką techno... :)

No i wreszcie dotarłem na rynek. Nasz ratusz wygląda po prostu uroczo :)



Czas mnie gonił więc kierowałem się już do domu. Musiałem przejechać pod główną szosą (ulica Warszawska) tunelem.



A potem utknąłem na środku skrzyżowania i nie wiedziałem co mam robić. Miałem znak "ustąp" więc stałem i czekałem aż samochody przejadą. Tylko, że ja tam czekałem 10 minut...! Co chwilę, jak nie z lewej to z prawej strony jechały samochody. Wreszcie ktoś się ulitował i mnie przepuścił. Normalnie masakra. Kultura kierowców jest bardzo mała.



Potem czekał mnie kolejny tunel do pokonania. Tym razem pod główną trasą kolejową.



Pokręciłem się jeszcze troche po osiedlach i wracałem do domu.

Ledwie zdążyłem wejść na ogród, a mój pies mnie dopadł. Oczywiście nie obyło się bez szczekania z radości :)



Ja mam inny komentarz do tego zdjęcia: "Człowieku! Gdzieś Ty znowu pojechał...?!"

Gowarzewo - Szewce - Kruszewnia

Wtorek, 6 kwietnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Treningi
Myślałem, że uda mi się wyczyścić okładziny i tarczę hamulcową ale jednak nie udało się i do tej pory się z nią męczę. Kupiłem czysty aceton w sklepie chemicznym, tak więc czeka mnie dużo pracy. Najwyżej jak mi się nie uda to zakupie nową tarczę i okładziny.

Pojechałem w ten dzień do Gowarzewa. Bardzo przyjemna trasa, lecz dość mocno wiał wiatr (szczególnie na polach) który nie dawał mi spokoju.

Asfaltową drogą dojechałem do Gowarzewa :)



Gdy już wyjechałem z Gowarzewa, kierowałem się w stronę małej wsi "Szewce". Do tego miasteczka miałem 2 km drogi gruntowej przez pola. Bardzo ładne widoki :)



Wyjeżdżając z Szewc kierowałem się do Kruszewni. Droga była strasznie wyboista i kamienista. Przed wyjazdem mocno napompowałem koła i czułem dosłownie każdy, nawet najmniejszy kamyczek w który wjechałem.



A w Kruszewni napotkałem Swarzędzki autobus miejski. Jechałem kawałek za nim aż do skrzyżowania. On pojechał w prawo, a ja w lewo kierując się do domu.



A pod domem przywitał mnie mój pies :)



No i wtorkowy trening dobiegł końca...

Rabowice

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria Treningi
W ten dzień miałem w planach pojechać do Gowarzewa na moją ulubioną "szosową" trasę. Lecz z powodu problemów z moim rowerem pojechałem na dużo krótszą trasę do Rabowic. Co się okazało, straciłem kompletnie przedni hamulec. Można było maksymalnie wciskać klamkę hamulca, a rower w ogóle się nie zatrzymywał. Do tej pory nie mam pojęcia co się stało. Być może pokapało mi trochę jakiegoś smaru albo oleju na tarczę. Dzisiaj będę próbował to wszystko wyczyścić, lecz w najgorszym przypadku będę zmuszony kupić nową tarczę i klocki hamulcowe.

Poniżej kilka zdjęć z tego dnia :)





W drodze powrotnej musiałem zmagać się z "wmordewindem" na odcinku 3 km. Przejechałem koło rozlewni gazu BP (mieszkam 1 kilometr od tego obiektu) i wróciłem do domu żeby rozebrać hamulec i sprawdzić co się faktycznie stało.



Kolejny wpis już wkrótce :)