Zaplanowałem dosyć wymagającą i techniczną trasę na ten trening. Pojechaliśmy na Nadwarciarski Szlak Rowerowy. Pogoda była przepiękna i co mnie bardzo ucieszyło, wiatr był słabszy niż wczoraj.
Ruszyliśmy około godziny 12:00. Kierowaliśmy się najpierw na Maltę żeby potem wjechać na niebieski szlak rowerowy, który zaprowadził nas na docelowy szlak.
Na miejscu było bardzo dużo spacerowiczów oraz rowerzystów (mniej lub bardziej zaawansowanych).
Trasa jest niesamowita. Przez pewien odcinek trasy jedzie się tuż przy wybrzeżu Warty.
Oczywiście nie mogło zabraknąć odcinków z piachem. Uwielbiam Poznańskie piachy w lasach :)
Blisko zalewu Nadwarciarskiego musieliśmy zboczyć z trasy z powodu uszkodzonego mostu. Wyjechaliśmy w miejscowości "Wiry" i zastanawialiśmy się gdzie dalej jechać.
Pojechaliśmy w stronę Puszczykowa, bardzo ładną drogą asfaltową. Zdaje mi się, że był to szlak R9... Dojechaliśmy do stacji kolejowej w Puszczykowie. Była tam wielka mapa Wielkopolskiego Parku narodowego.
Gdy już dotarliśmy do celu to zachciało nam się jeść i szukaliśmy jakiegoś "otwartego" miejsca gdzie moglibyśmy coś zjeść. Lecz nic nie znaleźliśmy i jechaliśmy z powrotem do Poznania.
A po drodze napotkaliśmy miejscowych rowerzystów :)
A z jednym panem jechaliśmy w "pociągu" aż do Lubonia z zawrotną szybkością prawie 40 km/h :)
Dojechaliśmy do Poznania. Skręciliśmy na Dębiec i kierowaliśmy się w stronę mojego liceum :)
Zrobiliśmy kilka fotek koło mojej szkoły i jechaliśmy szukać jakiegoś miejsca gdzie będzie można zjeść. A wiadomo, że dużym mieście są większe szanse na odnalezienie takiego miejsca :)
Jechaliśmy wzdłuż zakładów Cegielskiego aż do ulicy Hetmańskiej :) Na zdjęciu zabytkowy holenderski tramwaj numer 9.
Na Hetmańskiej był McDonald's... Lecz niestety zamknięty... Więc kupiliśmy coś do żarcia na pobliskiej stacji BP i skonsumowaliśmy przy restauracji McDonald's :)
Jedząc, dokarmiałem głodne i patrzące się na mnie wróble :) Dosłownie jadły mi chleb z ręki :) Bardzo miły widok.
Po zjedzeniu kierowaliśmy się w stronę Malty. Przejechaliśmy przez Starołękę i Rataje. Gdy dotarliśmy na miejsce to aż nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Takiej ilości ludzi na Malcie to nie widziałem dawno temu... Jechanie w takim tłumie było istnym samobójstwem.
Dosłownie za 5 minut spotkałem Mikołaja :) Dołączył się do nas i do Swarzędza jechaliśmy razem. Było bardzo sympatycznie :)
I tym jakże optymistycznym akcentem, zakończyliśmy wymagający trening :)