Poznań – jedyne zawody, które odbywają się najbliżej mojego domu. Trasa oczywiście bardzo łatwa, płaska jak deska i ogólnie do przejechania przez każdego. Był to wariant na rok 2009 z małymi modyfikacjami (moim zdaniem na plus). Dzień przed zawodami miałem do przygotowania 3 rowery (mój, taty i kumpla), ponieważ jak wiadomo jestem klubową złotą rączką :)
Pracowałem około 6 godzin, na szczęście praca nie poszła na marne. Rowery były przygotowane nawet na najgorszą trasę pełną błota i syfu. Można powiedzieć, że wszystko dopiąłem na ostatni guzik. Po robocie czekał mnie relaks i odstresowanie przed niedzielą.
Nastał dzień startu… Spokojnie dojechaliśmy na miejsce, następnie rozpakowaliśmy się i czekaliśmy na przyjazd reszty klubu. Pierwszy dojechał Łukasz, a następnie Marek i Lucjan. Trochę się rozgrzaliśmy, a potem oczekiwaliśmy na wejście do sektorów startowych. Po wejściu napotkaliśmy jak zwykle chamstwo, tym razem ze strony zawodnika od „Rybczyńskiego” i dwóch zawodników z „Corratec Team”. Wybaczcie Panowie, że Was tutaj wypisałem, ale skoro nie zdążyliście do sektora to trzeba było się chociaż normalnie zachowywać, albo streszczać się od rana (szczególnie, że nie mieszkacie daleko). A zrobiliście niezłą popisówkę (szczególnie Pan, który na starcie się wywalił).
W końcu odliczanie i start! Jechałem w czołówce, jako drugi zawodnik w sektorze. Na początku było bardzo szybko i dość niebezpiecznie ze względu na dość dużą ciasnotę. Przejście pod Warszawską oczywiście przywitało zawodników sporymi korkami. Okolice Uzarzewa stały pod znakiem pociągów i współpracy między zawodnikami. Tunele aerodynamiczne są na takich trasach bardzo niezbędne. Końcowe singielki dość denerwujące ze względu na dużą ilość nierówności i wybojów, które wyrzucały z rytmu jazdy. Na jednym podjeździe spotkałem Kamila, który wyciągał łańcuch z kasety (współczuje Ci takiej straty czasu kolego, choć i tak gratuluje wyniku). Do mety ścigaliśmy się między sobą. Sam finisz stał pod znakiem okropnego przemęczenia i jechania na resztkach sił, które bardzo szybko się wyczerpały. Ostatnie 200 metrów jechałem na skurczach i bólu łydek i ud. Na metę wjechałem z Kamilem – oczywiście w pięknym stylu! :)
Po ukończeniu trasy podjechałem do mojej Natalii, byłem po prostu wykończony i nie do życia. Do tego cały zakurzony. Gdy tylko dowiedziałem się o moim wyniku, to po prostu nie wiedziałem jak zareagować. Do tej pory nie chce mi się wierzyć, że coś takiego udało mi się osiągnąć bez treningów. Dlatego też bardzo ważnym czynnikiem jest nastawienie psychiczne. Mogę rzec, że to najważniejszy czynnik tego sportu. Jak od samego początku przeważają negatywne myśli, to nie ma co liczyć na wyniki. Chciałbym też pogratulować Markowi, Lucjanowi i Łukaszowi za otrzymane wyniki, a także podziękować za obecność :)
Podsumowując:
- świetna trasa
- niesamowita atmosfera wśród klubowiczów
- brązowy medal i świetne miejsce na generalce
- przepiękna pogoda
- niezwykła rywalizacja
Miejsce startu :)
© Michael4550
Czołówka sektora 2 :)
© Michael4550
Napieram do upadłości na podjeździe :)
© Michael4550
Przejazd przez główną drogę :)
© Michael4550
Dosłownie za kilka minut tą samą ścieżką co ja jechał mój tata :)
© Michael4550
Marek wraz z Łukaszem pędzą przez śluzę :)
© Michael4550
Marek na odcinku za śluzą :)
© Michael4550
Łukasz na trasie :)
© Michael4550
Lucjan na tym samym odcinku :)
© Michael4550
Finisz z Kamilem :)
© Michael4550
Łukasz na mecie :)
© Michael4550
"Swarzędz MTB Team" w prawie pełnej okazałości :)
© Michael4550
No i kolejne podium :)
© Michael4550
Wyniki:
Michał Turski (ja) - Kategoria M1: 3 Generalna: 29 Czas: 1:10:19
Ryszard Turski - Kategoria M4: 13 Generalna: 82 Czas: 1:15:51
Łukasz Szymański - Kategoria M1: 16 Generalna: 269 Czas: 1:39:23
Marek Szurkowski - Kategoria M4: 39 Generalna: 293 Czas: 1:41:23
Lucjan Pruchnik - Kategoria M4: 55 Generalna: 422 Czas: 1:59:15Średnia kadencja: 86