Cytadela - jedyne miejsce z trudnymi i stromymi podjazdami, a także szybkimi krętymi zjazdami. Wprost idealne miejsce do trenowania. Temperatura na zewnątrz bardzo wysoka, ale nie zwracałem na to uwagi. W centrum Poznania ruch niesamowity. Dobrze, że chociaż malta nie była tak oblężona przez pieszych włażących pod koła... Trenowało się bardzo dobrze :)
Męcząca od rana alergia zmusiła mnie do skrócenia trasy. Dodatkowo byłem zmuszony jechać do Cyklotura, gdyż zabrakło zapasowych linek do przerzutek, a także chciałem się zapytać, co jest nie tak z moją klamką hamulcową... Wciąż mam z nią problem i nie wiem co z tym zrobić. Ogólnie mam dzisiaj zły dzień, kompletny brak sił, a jeszcze bardziej z równowagi wyprowadził mnie wiatr... Na długim dystansie nie dałbym dzisiaj rady.
W dniu dzisiejszym moja desperacja dosięgła zenitu, w tym miesiącu przejechałem o wiele mniej kilometrów niż w tym samym miesiącu zeszłego roku... Chciałbym te zaległości nadgonić w ten weekend. Dzisiaj przejechałem prawie 40 km po moich okolicach, bardzo dobrze mi znanych :) Jutro planuję długodystansowy trening gdzieś w południowo-zachodnich krańcach Poznania. Dokładną trasę będę znał dzisiaj późnym wieczorem. A w niedzielę planuję średniodystansowy trening, ale o tym napiszę jutro wieczorem :)
Szybki trening na trasie poznańskiego bike maratonu (wersja na rok 2008), głównie w celu rozjechania się po maratonie we Wieluniu. Naprawiłem sobie prawy pedał i wreszcie nie ma tego denerwującego odgłosu jaki wydawał. Jeździ się teraz bardzo dobrze :)
Kolejne treningi już wkrótce... Weekend zapowiada się pod znakiem bardzo długich dystansów :)
W tym roku Wieluń przywitał nas upałem, bardzo piaszczystym terenem, oraz kiepskimi wynikami... Niestety jak na razie był to nasz najgorszy maraton w sezonie. Głównie dlatego, że przez całe dwa tygodnie po Zdzieszowicach nie mieliśmy czasu na zorganizowanie treningów. Ojciec miał pełno wyjazdów, a ja pełno wkurzającej nauki w szkole. Trasa niby bardzo łatwa, bez trudnych technicznych odcinków, ale i tak dała wszystkim w kość... Sam początek trasy zniknął gdzieś w tumanach gigantycznego kurzu i pyłu. Widoczność spadła do zaledwie 3-4 metrów na przód. Potem zrobiło się lepiej, ale nadal w powietrzu unosiło się pełno kurzu. Gdzieś w połowie trasy zaliczyłem niegroźną glebę. Koła zaklinowały mi się w piachu, noga poślizgnęła się na nasypie, straciłem równowagę i poleciałem tak ładnie przez plecy na pole. Oczywiście szybko się pozbierałem i jechałem dalej. Finiszu nie zapomnę nigdy... Łapały mnie tak straszne bolesne skurcze łydek, że nie mogłem wytrzymać. Na mecie miałem mroczki przed oczyma i myślałem, że stracę przytomność. Ale taki właśnie jest ten sport :)
Pojechałem tego dnia na trasę poznańskiego maratonu (wersja na rok 2008). Ciężki dzień w szkole, poprawki, pełno nowych sprawdzianów... Myślałem, że już w maju będziemy mieć dużo więcej luzu niż w kwietniu i marcu, ale jak widać myliłem się. Pojechałem na ten trening głównie dlatego, żeby odreagować i na tą jedną godzinę jazdy zapomnieć o szkolnych problemach. Na niektórych zjazdach szutrowych kompletnie puszczałem hamulce, jechałem prawie 60 km/h i nie przejmowałem się kompletnie niczym. Byłem maksymalnie skupiony na drodze. No i tak być powinno :)
Kolejny rekord pobity, w Zdzieszowicach pojawiło się aż 1300 zawodników. Wygląda na to, że kolarstwo górskie i ogólnie cała turystyka rowerowa zaczyna się szybko rozwijać. No i bardzo dobrze! Tylko mam nadzieję, że organizatorzy takich masówek przystosują trasy na taką ilość osób, albo chociaż niech wymyślą inny sposób puszczania zawodników na trasę. Przykładowo inne godziny startów na poszczególnych dystansach, lub większa różnica czasowa dla sektorów itp.
Trasa bardzo szybka, sucha, miejscami wyboista i kamienista. Podjazd pod górę św. Anny wyśmienity i bardzo łatwy :) Jeszcze przed rozjazdem zastanawiałem się na jaki dystans jechać. Miałem jeszcze duże zapasy siły i nieskończonego żela w kieszeni, więc wytrzymać bym wytrzymał... Szczególnie, że trasa nie była jakoś szczególnie trudna. Jednak zrezygnowałem z tej decyzji i planuję pojechać na MEGA w przyszłym roku na tej trasie. Ogólnie imprezę wspominam bardzo dobrze :)
Rowery kręciły mnie od zawsze. Pamiętam jeszcze moje czasy dzieciństwa kiedy posiadałem mój ukochany zielony rower, którym codziennie jeździłem po okolicznym parku. Dopiero w 2008 roku przerodziło się to wszystko w głęboką pasję, bez której trudno mi się obejść. Uwielbiam przemierzać długie trasy, czuje się wtedy niesamowicie szczęśliwy i wolny. Moim zdaniem rower to coś więcej niż tylko rama i dwa koła. Każdy rower ma duszę, swój własny charakter jazdy i tą małą iskierkę dzięki której aż chce się jeździć.
"Życie bez roweru powoduje raka i choroby serca"