Tak jak co roku, Murowana Goślina jest czymś w rodzaju "przedsezonowej rozgrzewki" trasa szybka, urozmaicona krótkimi podjazdami i zjazdami, poprowadzona gruntowymi drogami leśnymi, a na niektórych odcinkach znajdzie się nawet trochę piachu... Lecz tym razem z powodu żałoby narodowej, termin zawodów w Murowanej Goślinie został przeniesiony na 4 lipca. Zawodnicy będą jechać przez najbardziej urokliwe miejsca Parku Krajobrazowego "Puszcza Zielonka". Gmina Murowana Goślina położona jest w północnej części województwa Wielkopolskiego i graniczy z gminami: Skoki, Kiszkowo, Pobiedziska, Czerwonak, Suchy Las, Oborniki i Rogoźno. Gmina znajduje się jest w całości w dorzeczu Warty.
Poniżej znajduje się bezpośredni link do charakterystyki trasy i dystansów.
Tego dnia, była przepiękna pogoda. Pełne słońce, ani jednej chmurki na niebie i oczywiście idealne samopoczucie... Tak więc, spakowałem plecak (dętka, narzędzia i dodatkowa butelka wody), zabrałem aparat fotograficzny, przebrałem się i ruszyłem w drogę. O 11:00 byłem już na trasie. Bardzo szybko dojechałem do Parku Sołackiego (poznański Sołacz) i od razu po dotarciu wyjąłem aparat i zacząłem robić zdjęcia. Możecie mi wierzyć, to jest piękne miejsce...
To chyba jedyny, najmądrzejszy i najładniejszy gatunek kaczki występujący w Polsce - oczywiście bez podtekstów politycznych :D (zapewne spora ilość osób poprze moje sformułowanie na ten temat) :D
W drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze o rynek w Poznaniu. Potem przejechałem koło Malty i wracałem standardową trasą. Jeszcze przed Zalasewem (na wysokości Nowej Wsi Poznańskiej) skręciłem w stronę Garbów i Kruszewni.
Jeszcze przed Kruszewnią skręciłem na "szybką" drogę do domu. I w ten sposób zakończyłem wyczerpujący trening...
No i stało się, w nocy przeżywałem męki... Dostałem strasznej gorączki (jakieś 40 stopni), strasznie mnie mdliło, było mi strasznie słabo, miałem mroczki przed oczyma. Za dnia miałem stan podgorączkowy i mimo upału nie uroniłem ani jednej kropli potu. Potem dowiedziałem się, że to są właśnie typowe objawy udaru słonecznego.
Rower już mam gotowy, sprawny i naprawiony. Niedługo dodam nowe zdjęcie do profilu i zrobię aktualizację danych technicznych. A także chciałem się pochwalić moim zamówieniem :) Zamówiłem sobie nowy kask Scott Fuga (cały biały)... :)
Dzisiejszy trening bez żadnych problemów, usterek czy wypadków. Jechało się doskonale, nie czułem kompletnie w ogóle zmęczenia. Coś mi się wydaje, że moja kondycja uległa znacznej poprawie :)
Jutro kolejny trening i kolejny wpis wraz ze zdjęciami :)
To był pierwszy trening po moim wypadku w Piechowicach. Rower nie był jeszcze do końca naprawiony i sprawny, ale nie zważając na to, pojechałem na krótką jazdę. Mówi się, że po wypadkach nie należy robić długiej przerwy. I taka jest prawda, nie można się poddawać, nie można się bać... A rany? Szczerze mówiąc to nic szczególnego mi się nie stało. Mam kilka zadrapań, potłuczeń i siniaków. Ale to nie znaczy, że nie mogę jeździć na rowerze... :)
Nieszczęsne Piechowice... Nie dość, że było paskudnie zimno i nieprzyjemnie to jeszcze zaznałem nieprzyjemnego wypadku. Jak to dobrze, że nie z mojej winy... Przed zawodami miałem złe przeczucia (dzień przed i w dzień startu) co do tego maratonu. No i jednak moje obawy się spełniły.
Trasa bardzo ciekawa, urozmaicona tunelem w którym nic nie było widać i oczywiście jak na maratony MTB przystało, było ogromne błoto... Którego jak wiecie, bardzo nie lubię!
Jechało się doskonale... Pierwszy raz na starcie nie miałem tętna powyżej 180 uderzeń na minutę! A w dodatku jechałem bardzo bezpiecznie. Tylko, że inne osoby nie zachowały ostrożności wobec mnie. I taka jedna właśnie osoba dosłownie zmiotła mnie z trasy. Kompletnie bez żadnego ostrzeżenia typu: PRAWA WOLNA! Zacząłem zjeżdżać ze środka trasy na prawo (nie widząc go) i nagle poczułem uderzenie i bliskie spotkanie z ziemią... Kask dosłownie pękł! A kolega przez nieostrożność złamał sobie rękę...
A po powrocie do domu czekała mnie długa i pracochłonna naprawa uszkodzonego roweru. Zarysowania na lakierze, połamane i wykrzywione chwyty. Całe szczęście, że nie złamałem sobie karku.
W tym dniu postanowiłem zwiedzić Poznań, a także sprawdzić stan ścieżek rowerowych w Poznaniu. No i oczywiście przetestować nowe chwyty.
Zacznę od testu:
Po przejechaniu całego tego dystansu nie czułem jakoś specjalnie bólu nadgarstków czy jakiejkolwiek niewygody. Chwyty są bardzo wygodne (oczywiście nie są tak wygodne jak te montowane w rowerach trekkingowych), dobrze wykonane i co ważne - nie ślizgają się. Jadąc w rękawiczkach bądź bez nich, ma się tą pewność, że ręce pozostaną na kierownicy nawet podczas deszczu. Niestety dość dużo ważą - 120 gramów (para) dlatego też, nie są najlepsze dla osób, które odchudzają rower i także nie dla tych którzy mają świra na punkcie wagi swojej maszyny...
Plusy:
- Dobre wykonanie - Łatwość montażu - Ręce nie ślizgają się
Minusy:
- Waga - Trochę za twarde
Podsumowując:
Bardzo polecam. Jeżeli chcesz mieć bardzo dobrze wykonane, pewnie trzymające się sportowe gripy, to Token'y są właśnie dla Ciebie!
A teraz przejdźmy do treningu:
Na początek przejechałem przez Maltę, Cytadelę, Winogrady, Sołacz (Park Sołacki) i dotarłem na Ławicę. Miałem wtedy na liczniku 25 km i średnią prędkość 27 km/h... Potem kierowałem się na Stadion.
Już niedługo powinien być gotowy :)
Mój cień :)
Po drodze odwiedziłem Poznańską Arenę :) Ten budynek ma bardzo ciekawy kształt.
Wypadek, który miał miejsce 1.04.2010 powinien być przestrogą dla wszystkich "głupich" kierowców i dla Poznania, gdyż na Moście Dworcowym nie ma ścieżki rowerowej. Dlaczego w Poznaniu nie może być więcej ścieżek rowerowych?! Na chodnikach nas nie chcą (piesi), na ulicy też nas nie chcą (kierowcy)... To gdzie mamy do cholery jeździć?! Po krawężnikach? A do pieszych mam inną prośbę: Czy możecie łaskawie nie chodzić po trasach rowerowych? Gdyż my właśnie tam WAS nie chcemy! Wiecie jakie niebezpieczeństwo stwarzacie dla siebie i dla nas? Trochę oleju w głowie! Następnym razem specjalnie się zatrzymam i taką osobę grzecznie ale skutecznie wywalę z takowej ścieżki dla rowerzystów.
Rynek, jak zwykle oblegany przez turystów :)
A na koniec taki fajny pociąg jadący główną linią w Swarzędzu :)
Nie będę się rozpisywał... Powiem tylko, że jechało się bardzo dobrze, mniejszy dystans pojechałem z większą prędkością niż zwykle, no i wyciągnąłem ładną prędkość maksymalną na jednym zjeździe :) Oraz ładną prędkość średnią :)
Wyjechałem z... hmmm, Texas?! Szkoda, że nie spotkałem Chucka Noriss'a... :D
W dniu dzisiejszym otrzymałem moje wymarzone chwyty Token. Przesyłka była tak błyskawiczna, że aż do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Dlatego chcę Wam wszystkim polecić aukcje na allegro firmy "Rodex". Zamówiłem wczoraj około godziny 13:00, otrzymałem przesyłkę dzisiaj około godziny 10:00 :)
Chwyty bardzo ładnie wykonane, grubsze od moich poprzednich chwytów Dartmoor'a. Czerwone pierścienie bardzo ładnie komponują się z całym "centrum dowodzenia" i są dużo wygodniejsze od Dartmoor'ów... Jeszcze ich nie testowałem w trasie, ale jak tylko je przetestuje to opiszę moje wrażenia z jazdy :)
A jak na razie zapraszam do obejrzenia zdjęć...
A także uaktualniłem dane techniczne mojego roweru i dodałem nowe aktualne zdjęcie mojego roweru.
Na dzisiaj zaplanowaliśmy trochę inny trening niż zwykle. Mój ojciec umówił się z kolegą z pracy (Jackiem) na oprowadzenie go po słynnej Poznańskiej Cytadeli :) Głównym założeniem na ten dzień było zwiedzanie starych ruin bunkrów i fortyfikacji tego miejsca. Byłem wręcz zachwycony... Uwielbiam takie historyczne miejsca :) Wstaliśmy o 6:30. Spotkaliśmy się na Malcie o 7:45.
Fortyfikacja "Winiary" Coś niesamowitego, to było coś ogromnego...
Następnie jechaliśmy wzdłuż murów tego bunkra. Przepiękne widoki, wręcz pachniało drzewami i nadchodzącymi wakacjami :)
Groby poległych Polskich żołnierzy.
Przerwa na rozmowę :) Oczywiście na temat tego miejsca i jego historii :)
Na koniec pojechaliśmy niebieskim szlakiem przez rynek i na moście św. Rocha zakończyliśmy "wycieczkowo-treningową" wyprawę...
Dzisiaj bez zdjęć, gdyż nie zabrałem ze sobą aparatu. A z resztą ważniejsze są statystyki niż zdjęcia :)
Upał!!! Żadne inne słowo nie może opisać wczorajszej pogody i temperatury. Tak dobrze mi się wczoraj jechało, że nie zauważyłem nawet luzu w kołach i sztycy (obejmy były za słabo ściśnięte) Ogólnie uczciłem wczoraj zakończenie ciężkich dni szkolnych pełnych nauki. A teraz...? No właśnie, co teraz? hmmm... Mam na to dość dobrą odpowiedź - od jutra zaczynam bardzo mocno trenować. Na reszcie jest na to czas i pogoda.
Już jutro (sobota) dodam wpis z Polanicy-Zdroju :)
Rowery kręciły mnie od zawsze. Pamiętam jeszcze moje czasy dzieciństwa kiedy posiadałem mój ukochany zielony rower, którym codziennie jeździłem po okolicznym parku. Dopiero w 2008 roku przerodziło się to wszystko w głęboką pasję, bez której trudno mi się obejść. Uwielbiam przemierzać długie trasy, czuje się wtedy niesamowicie szczęśliwy i wolny. Moim zdaniem rower to coś więcej niż tylko rama i dwa koła. Każdy rower ma duszę, swój własny charakter jazdy i tą małą iskierkę dzięki której aż chce się jeździć.
"Życie bez roweru powoduje raka i choroby serca"