Męcząca od rana alergia zmusiła mnie do skrócenia trasy. Dodatkowo byłem zmuszony jechać do Cyklotura, gdyż zabrakło zapasowych linek do przerzutek, a także chciałem się zapytać, co jest nie tak z moją klamką hamulcową... Wciąż mam z nią problem i nie wiem co z tym zrobić. Ogólnie mam dzisiaj zły dzień, kompletny brak sił, a jeszcze bardziej z równowagi wyprowadził mnie wiatr... Na długim dystansie nie dałbym dzisiaj rady.
W dniu dzisiejszym moja desperacja dosięgła zenitu, w tym miesiącu przejechałem o wiele mniej kilometrów niż w tym samym miesiącu zeszłego roku... Chciałbym te zaległości nadgonić w ten weekend. Dzisiaj przejechałem prawie 40 km po moich okolicach, bardzo dobrze mi znanych :) Jutro planuję długodystansowy trening gdzieś w południowo-zachodnich krańcach Poznania. Dokładną trasę będę znał dzisiaj późnym wieczorem. A w niedzielę planuję średniodystansowy trening, ale o tym napiszę jutro wieczorem :)
Szybki trening na trasie poznańskiego bike maratonu (wersja na rok 2008), głównie w celu rozjechania się po maratonie we Wieluniu. Naprawiłem sobie prawy pedał i wreszcie nie ma tego denerwującego odgłosu jaki wydawał. Jeździ się teraz bardzo dobrze :)
Kolejne treningi już wkrótce... Weekend zapowiada się pod znakiem bardzo długich dystansów :)
Pojechałem tego dnia na trasę poznańskiego maratonu (wersja na rok 2008). Ciężki dzień w szkole, poprawki, pełno nowych sprawdzianów... Myślałem, że już w maju będziemy mieć dużo więcej luzu niż w kwietniu i marcu, ale jak widać myliłem się. Pojechałem na ten trening głównie dlatego, żeby odreagować i na tą jedną godzinę jazdy zapomnieć o szkolnych problemach. Na niektórych zjazdach szutrowych kompletnie puszczałem hamulce, jechałem prawie 60 km/h i nie przejmowałem się kompletnie niczym. Byłem maksymalnie skupiony na drodze. No i tak być powinno :)
Dzisiaj nawet nie planowałem treningu, głównie z powodu uszkodzonej przerzutki. Jutro powinna dojść przesyłka, o ile DHL będzie jutro pracował... Pojechałem na odcinek poznańskiego maratonu. W drodze do Uzarzewa zmagałem się z nielitościwym wmordewindem, dopiero w drodze powrotnej jechałem z wiatrem. Zjazd za Uzarzewem wygląda fatalnie i bardzo ciężko się z niego zjeżdża... Następnym razem wezmę ze sobą aparat i porobię kilka zdjęć, tak żeby Was poinformować o wyglądzie trasy :)
Tym razem trening wyglądał troszkę inaczej niż zwykle. Standardową trasę nad Maltę lekko zmodyfikowałem, aby była bardziej interwałowa. Niestety sprzęt nie wytrzymał takiego natężenia i przednia przerzutka po prostu się zgięła, musiałem ją prostować co chwilę. Także kaseta jest już w złym stanie. W weekend będę musiał zakupić przerzutkę i być może kasetę wraz z łańcuchem. Myślę nawet o zmianie sprzętu Shimano na SRAM. Wygląda na to, że Shimano jest bardziej podatne na awarie i ma mniejszą wytrzymałość niż amerykański konkurent. Muszę to wszystko przemyśleć, bo nie uśmiecha mi się wydawanie takiej sumy na nowy osprzęt...
Takich kilometrów jeszcze nigdy nie przejechałem sam, miałem do dyspozycji tylko mapę i moją świetną orientację w terenie. Dzień przed wyjazdem, zaplanowałem swoją podróż i następnego dnia wyruszyłem.
Trasa wyglądała następująco:
Dom - Malta - Lasek Dębiński - Luboń - Puszczykowo - Puszczykówko - Mosina - Rogalinek - Rogalin - Daszewice - Głuszyna - Krzesiny - Minikowo - Starołęka - Malta - Dom
W pobliżu Krzesin zaczął mnie łapać mały kryzys, głównie z powodu zbyt małej ilość płynów i brakiem jakiegokolwiek batonika lub czekolady. Dobrze, że chociaż miałem przy sobie jakieś pieniądze i mogłem uzupełnić braki picia na Malcie. Trasa bardzo męcząca, szczególnie odcinki na otwartych polach gdzie piach i wiatr mocno spowalniały jazdę. Odcinki asfaltowe bez najmniejszych problemów.
Pomagałem tego dnia mojemu kumplowi z teamu budować bazę, a także wytłumaczyłem na czym polegają treningi tlenowe, siłowe i interwałowe. Jechaliśmy na początku trasą zeszłorocznego Bike Maratonu, a później pojechaliśmy na Cytadelę, gdzie ćwiczyliśmy zjazdy i podjazdy. Kiedy to ja ostatnio podjeżdżałem pod amfiteatr? Sam już nie pamiętam, było to tak dawno... Tego dnia jednak postanowiłem się przełamać i podjechać. No i udało mi się za pierwszym razem. Za drugim razem porażka, ponieważ koło zaczęło mi za mocno buksować. Ale za trzecim razem znowu sukces! Tym razem zdjęć nie będzie... :)
Rowery kręciły mnie od zawsze. Pamiętam jeszcze moje czasy dzieciństwa kiedy posiadałem mój ukochany zielony rower, którym codziennie jeździłem po okolicznym parku. Dopiero w 2008 roku przerodziło się to wszystko w głęboką pasję, bez której trudno mi się obejść. Uwielbiam przemierzać długie trasy, czuje się wtedy niesamowicie szczęśliwy i wolny. Moim zdaniem rower to coś więcej niż tylko rama i dwa koła. Każdy rower ma duszę, swój własny charakter jazdy i tą małą iskierkę dzięki której aż chce się jeździć.
"Życie bez roweru powoduje raka i choroby serca"