Do Dopiewa pierścieniem
Piątek, 8 sierpnia 2014
· Komentarze(0)
Kategoria Treningi
W planach na ten dzień było pokonanie pierścienia poznańskiego, trasy średnio wymagającej i bardzo dalekiej. Przygotowania zacząłem dzień wcześniej: zaplanowałem godzinę wyjazdu i prawdopodobnego przyjazdu, ugotowałem owsiankę z daktylami jako główny posiłek i główne źródło energii, zamontowałem torbę podsiodełkową do której schowałem 5 batonów energetycznych, oraz wyregulowałem i przygotowałem rower do dalekiej podróży. Wydarzenia z trasy opisałem poniżej :)
Trasa na Endomondo © Michael4550
O godzinie 6 rano wyjechałem z domu i kierowałem się w stronę Gowarzewa, temperatura oscylowała w granicach 14-16 stopni, więc nie było jakoś bardzo zimno, było nawet przyjemnie. Wschód słońca robi wrażenie, dlatego też warto o tych godzinach wstawać i podziwiać piękno wschodzącego słońca. Za Gowarzewem wiatr miałem w plecy, więc jechało się bardzo wygodnie, bez większego wykorzystywania siły. W Tulcach musiałem skręcić w lewo i kierować się w stronę Robakowa. Asfalt w końcu się skończył i nadszedł czas na zabawę na drodze gruntowej. Niestety zabawa nie trwała długo, bo niedaleko Robakowa znowu zaczął się asfalt. Kolejne odcinki gruntowe zaczęły się dopiero kilka kilometrów przed Kórnikiem. Właśnie tam widoczki zaczęły się robić coraz ciekawsze. Szczególnie okolice za Kórnikiem.
Okolice Kórnika © Michael4550
Remonty na rynku w Kórniku © Michael4550
Zamek w Kórniku © Michael4550
W drodze do Radzewic © Michael4550
Okolice Radzewa i Radzewic to w 100% drogi asfaltowe, nudne i ciągnące się jak flaki z olejem. Jedyne co pozytywne na tym odcinku to widoki, bo miejscami na prawdę zapierają dech w piersiach. Jest to miejsce gdzie można się zrelaksować i oddychać świeżym powietrzem. Ruch uliczny jest tam prawie zerowy, więc jest bezpiecznie i nie czuć zapachu spalin.
Okolice Radzewa © Michael4550
Droga do Rogalina © Michael4550
W Rogalinie się pogubiłem i straciłem jakieś 15 minut. Jechałem poprawnie, po czym najprawdopodobniej przypadkowo zjechałem z trasy i natrafiłem na zamkniętą furtkę. Nie wiedziałem gdzie jestem, więc zawróciłem i skręciłem na inną ścieżkę. Jak się za chwilę okazało, wyjechałem w parku rogalińskim, tuż za pałacem... Jak na ironię, park był zamknięty z powodu remontu i nie mogłem z niego wyjechać bo wszystkie bramy były pozamykane. Zrobiłem więc przeprawę przez plac budowy, wyjechałem z parku i wróciłem na główną drogę. Kontynuowałem dalszą podróż główną szosą aż do Rogalinka i do miejsca w którym musiałem skręcić w lewo.
Główna szosa do Rogalinka © Michael4550
Po drodze do Mosiny napotkałem dwa bociany buszujące na łące. No cóż, widocznie była to idealna pora na bocianie śniadanko :) W Mosinie czekała mnie przeprawa przez tory kolejowe, które oczywiście były zamknięte i straciłem kolejne 15 minut. Gdy tylko rogatki się otworzyły kierowałem się dalej trasą pierścienia. W centrum Mosiny oczywiście zabłądziłem i szukałem trasy przez kolejne 15 minut. Oznaczenia są tam tak beznadziejne, że szkoda w ogóle gadać. Na szczęście znalazłem trasę i jechałem dalej w stronę Osowej Góry.
Napieranie pod Osową Górę © Michael4550
Osowa Góra © Michael4550
Po pokonaniu Osowej Góry kierowałem się w stronę Jeziora Góreckiego bardzo malowniczą aleją. Miejsce przepiękne, przepełnione ciszą i spokojem, bardzo bogatą zielenią i najróżniejszymi gatunkami drzew. Wreszcie skończył się asfalt i zaczęła się zabawa na całego! :) Jazda w głębokim piachu nie należy do najprzyjemniejszych, ale zapewniam, że poprawia to poczucie równowagi i technikę poruszania się po trudniejszym terenie. Za każdym razem jak przejeżdżam przez Wielkopolski Park Narodowy podziwiam jego piękno. Zwiedzanie tego parku polecam każdemu kto ma słabość do zieleni i pięknych widoków. Oczywiście najlepiej zwiedzać na rowerze :)
Okolice Jeziora Góreckiego © Michael4550
Jezioro Witobelskie - kierunek Stęszew © Michael4550
Niedaleko Stęszewa napotkałem Jezioro Witobelskie, mniej malownicze niż Góreckie ale również bardzo ładne jezioro. Tutaj jak widać teren jest bardziej otwarty niż przy Jeziorze Góreckim, więc wiatr zawiewał troszkę mocniej. Oczywiście nie był to jakiś mocny wiatr i jechało się bez żadnego problemu.
Witobelskie © Michael4550
W Stęszewie znowu trochę pobłądziłem, ale szybko wróciłem na trasę. Zjadłem batona energetycznego i mogłem jechać dalej. Czekał mnie przejazd przez Krąplewo, a potem przez Wielką Wieś i Mirosławki.
Za Stęszewem © Michael4550
Piękne widoki w Krąplewie © Michael4550
W Tomicach zrobiłem sobie krótką przerwę. Wieś bardzo dziwna, jakaś taka opustoszała... Stałem w jednym miejscu chyba przez 10 minut i nikogo przez ten czas nie widziałem. Przejechał zaledwie jeden samochód. Nawet po powrocie na siodełko kiedy jechałem dalej w stronę "źródełka" nie napotkałem żadnej żywej duszy. No cóż, widocznie panuje tam nadzwyczajna cisza i spokój.
Okolice "źródełka" :) © Michael4550
Minąłem "źródełko" i kierowałem się dalej w stronę Dopiewa. Ten odcinek przejechałem dość szybko. W pewnym momencie źle skręciłem i wyjechałem na głównej drodze do Dopiewa. Stwierdziłem, że najwyżej wjadę na trasę z powrotem w innym miejscu. Przejechałem przez centrum Dopiewa, po czym skręciłem w stronę Zborowa. Wiatr zaczął się wzmagać, pogoda pogarszać, a siły pozostawiały wiele do życzenia. Zatrzymałem się na chwilkę po czym zrezygnowałem z dalszej jazdy. Głównie z powodu wiatru i straconego wcześniej czasu. Miałem w planach zakończenie trasy około godziny 14-15, niestety nie udałoby mi się tego wykonać. Dlatego też zawróciłem, przejechałem przez Konarzewo i dojechałem do Natalii żeby u niej trochę odpocząć i zjeść coś konkretniejszego.
Tunel przy autostradzie w Luboniu © Michael4550
Po godzinie odpoczynku nadszedł czas na powrót, do pokonania miałem jeszcze 30 km. Oczywiście nie było to dużo, a trasę znałem na pamięć, więc nie było z nią problemu. Przejechałem przez Luboń, a potem przez Lasek Dębiński kierując się w stronę mojej uczelni. Na skrzyżowaniu przy Akademii Wychowania Fizycznego zrobiłem sobie małą przerwę po czym wjechałem na ścieżkę rowerową, która wyprowadziła mnie na Maltę.
Lasek Dębiński © Michael4550
Malta :) © Michael4550
Na Malcie postawili ostatnio budkę z lodami, która moim zdaniem stoi w absurdalnie debilnym miejscu. Jak widać stoi ona na ścieżce rowerowej na której piesi mają zakaz wchodzenia, a informują o tym postawione dalej znaki drogowe. No więc piesi idący tam na lody łamią prawo, a rowerzyści oczywiście się wkurzają, że pieszych w tym miejscu przybywa. Widywałem też w tym miejscu policjantów na rowerach, którzy jakoś porządku pilnować nie raczą. Na prawdę nie rozumiem tego ewenementu, ale to miejsce zaczynam omijać szerokim łukiem bo zaczyna się tam robić niebezpiecznie.
Absurdalna budka na ścieżce rowerowej © Michael4550
Przeprawa przez tory kolejowe © Michael4550
Na zakończenie do pokonania miałem tylko nasyp kolejowy i przejście kolejowe nieopodal Nowej Wsi, a potem ścieżkę rowerową biegnącą od ulicy Armii Poznań aż do ulicy Granicznej. Ostatnie odcinki to tylko masakrycznie usłana kraterami ulica Staniewskiego i ulica Średzka (na szczęście wyremontowana). A na ulicy Austriackiej zakończyłem swój długodystansowy trening.
Napieranie na ścieżce rowerowej w Swarzędzu © Michael4550
Staniewskiego w Zalasewie © Michael4550
Zmodernizowana ulica Średzka © Michael4550
Podsumowując:
- trasa średnio oznaczona, były miejsca gdzie można się było zgubić
- jak dla mnie za dużo dróg asfaltowych, których nienawidzę
- ładne widoki tylko w niektórych miejscach tj. Wielkopolski Park Narodowy, Osowa Góra, Żarnowiec i okolice Rogalinka.
- bardzo fajnie spędzony czas na rowerze