Bike Maraton Wrocław 2013
Sobota, 22 czerwca 2013
· Komentarze(0)
Kategoria Maratony/Zawody
22 czerwiec
Godzina 6:30, Karpacz:
Był to ostatni dzień naszego wyjazdu wakacyjnego. Pobudka o 6:30, od razu wyjrzałem przez okno żeby sprawdzić pogodę. Niestety niebo było zachmurzone i zapowiadało się na deszcz, na szczęście było dość ciepło, a prognoza pogody w telewizji była bardzo optymistyczna. Mój tata wyjechał z Poznania około godziny 6:00, umówiliśmy się na miejscu we Wrocławiu.
Godzina 7:30, Karpacz:
Spakowaliśmy się i wyjechaliśmy z Karpacza. Na moje nieszczęście bezpiecznik gniazda zasilającego w samochodzie przepalił się i nie mogłem uruchomić nawigacji. Na szczęście trasa do Wrocławia nie była zbyt skomplikowana, dopiero później, bliżej Wrocławia zrobił się mały mętlik. Szczególnie wtedy kiedy zaczęło bardzo mocno padać...
Zabłądziliśmy w Kątach Wrocławskich i musieliśmy się wracać. Potem wystarczyło tylko jechać za samochodami z rowerami na dachach i wszystko było ok. Dotarliśmy na miejsce około godziny 9:30, spotkaliśmy się z moim tatą, rozpakowaliśmy się i uszykowaliśmy do startu, a Natalia zajęła się oprawą fotograficzną :)
Trasa bardzo łatwa i szybka, było też trochę błota, ale na szczęście nie było to takie błoto jak w Zdzieszowicach :) Finisz zmęczył mnie do upadłego, przez ostatnie 3-4 km jechałem z bardzo wysokim pulsem, dawałem z siebie ponad 100% siły, a na metę wjechałem razem z Dominiką.
Po maratonie poszliśmy coś zjeść - przyznam, że bardzo mi to jedzonko smakowało :) Zjedliśmy, spakowaliśmy się i jechaliśmy do domu.
Dojechaliśmy do domu, rozpakowaliśmy się i od razu wyszorowaliśmy rowery :)
Podsumowując:
- dzień bardzo udany
- fajna szybka trasa
- rywalizacja na wysokim poziomie
Godzina 6:30, Karpacz:
Był to ostatni dzień naszego wyjazdu wakacyjnego. Pobudka o 6:30, od razu wyjrzałem przez okno żeby sprawdzić pogodę. Niestety niebo było zachmurzone i zapowiadało się na deszcz, na szczęście było dość ciepło, a prognoza pogody w telewizji była bardzo optymistyczna. Mój tata wyjechał z Poznania około godziny 6:00, umówiliśmy się na miejscu we Wrocławiu.
Godzina 7:30, Karpacz:
Spakowaliśmy się i wyjechaliśmy z Karpacza. Na moje nieszczęście bezpiecznik gniazda zasilającego w samochodzie przepalił się i nie mogłem uruchomić nawigacji. Na szczęście trasa do Wrocławia nie była zbyt skomplikowana, dopiero później, bliżej Wrocławia zrobił się mały mętlik. Szczególnie wtedy kiedy zaczęło bardzo mocno padać...
W drodze do Wrocławia© Michael4550
Zabłądziliśmy w Kątach Wrocławskich i musieliśmy się wracać. Potem wystarczyło tylko jechać za samochodami z rowerami na dachach i wszystko było ok. Dotarliśmy na miejsce około godziny 9:30, spotkaliśmy się z moim tatą, rozpakowaliśmy się i uszykowaliśmy do startu, a Natalia zajęła się oprawą fotograficzną :)
Kokpit :)© Michael4550
Dobra reklama to podstawa :D© Michael4550
Z tatą w sektorze© Michael4550
Sektor wciąż pusty© Michael4550
Humor przed startem dopisywał :)© Michael4550
Odliczanie przed startem© Michael4550
Bardzo szybki start i prowadzenie sektora 5© Michael4550
Siemanko! :D© Michael4550
Trasa bardzo łatwa i szybka, było też trochę błota, ale na szczęście nie było to takie błoto jak w Zdzieszowicach :) Finisz zmęczył mnie do upadłego, przez ostatnie 3-4 km jechałem z bardzo wysokim pulsem, dawałem z siebie ponad 100% siły, a na metę wjechałem razem z Dominiką.
Walka na finiszu© Michael4550
Bardzo szybki finisz© Michael4550
Zmęczony po ukończonej trasie© Michael4550
Błotko...mniam :D© Michael4550
Rower taty po maratonie© Michael4550
Wkręcona trawka© Michael4550
Po maratonie poszliśmy coś zjeść - przyznam, że bardzo mi to jedzonko smakowało :) Zjedliśmy, spakowaliśmy się i jechaliśmy do domu.
W drodze do jadłodajni :D© Michael4550
Most na A8© Michael4550
Dojechaliśmy do domu, rozpakowaliśmy się i od razu wyszorowaliśmy rowery :)
Podsumowując:
- dzień bardzo udany
- fajna szybka trasa
- rywalizacja na wysokim poziomie
Prysznic 424© Michael4550
Prysznic 423© Michael4550