Śnieżka... ahhh ta 14 kilometrowa męka... :) Był to mój największy cel na ten sezon rowerowy i nawet poszło mi całkiem dobrze. Podjazd ze stadionu miejskiego do kaplicy Wang poszedł bez żadnych problemów, lecz kiedy już wjechaliśmy do Karkonowskiego Parku Narodowego zaczęło robić się bardzo ciężko, stromo, a do tego ślisko. Mięśnie grzały się tak mocno, że jazda po strumyczkach była zbawieniem. Gdy już dojechaliśmy do Strzechy Akademickiej rozpoczął się istny horror... Nachylenie drogi było ogromne w niektórych miejscach. Równia przy Śnieżce była miejscem gdzie można było spokojnie się napić i trochę odpocząć przed ostatnim podjazdem. Było ciężko, ale nie można się poddawać. Na ostatnich metrach do szczytu nie miałem już siły. A na szczycie nie mogłem uwierzyć w to co właśnie zrobiłem - pokonałem 14 km bez schodzenia z roweru :)
Oczywiście, że będzie :) Tylko prosiłbym o cierpliwość gdyż aktualnie robię dwa filmy jednocześnie. Myślę, że filmy będą dostępne pod koniec tygodnia :)
Rowery kręciły mnie od zawsze. Pamiętam jeszcze moje czasy dzieciństwa kiedy posiadałem mój ukochany zielony rower, którym codziennie jeździłem po okolicznym parku. Dopiero w 2008 roku przerodziło się to wszystko w głęboką pasję, bez której trudno mi się obejść. Uwielbiam przemierzać długie trasy, czuje się wtedy niesamowicie szczęśliwy i wolny. Moim zdaniem rower to coś więcej niż tylko rama i dwa koła. Każdy rower ma duszę, swój własny charakter jazdy i tą małą iskierkę dzięki której aż chce się jeździć.
"Życie bez roweru powoduje raka i choroby serca"