Pech, pech i jeszcze raz pech... Tuż po wjechaniu na moją ulicę (jechałem na trening do kumpla) wbił mi się w oponę metalowy pręt, który po prostu wysadził dętkę. Wróciłem się, zmieniłem na nową, zacząłem ją pompować i nagle trzask! Kolejna dętka pękła, tym razem nie mam pojęcia dlaczego... Na szczęście miałem jeszcze jedną zapasówkę, co gorsza to była moja ostatnia, tak więc założyłem, napompowałem i wyruszyłem. Dojechałem do kumpla, zmieniliśmy trochę plany co do trasy bo dookoła pełno chmur burzowych się zebrało. Pojechaliśmy na małą rundkę do swarzędzkiego lasu. Po pewnej chwili kolejna dętka została przebita, tym razem to była dętka Łukasza... Tak więc postanowiliśmy dać sobie spokój i jechać do domu. Ku mojemu zdziwieniu, gdy tylko dojechałem do domu, zauważyłem kolec wbity w moje przednie koło... Okazało się, że tym razem przebiłem sobie przednią oponę...
Zalała mnie wściekłość, ponieważ nie mam już żadnej zapasowej dętki. Pozostaje mi tylko łatać...
Miałem tylko dwie zapasówki, więc nawet nie mogłem nic zrobić :) Po prostu pechowy dzień... Największa strata to dętka Foss'a, w 3 miejscach przebita i nie da się już jej naprawić.
Rowery kręciły mnie od zawsze. Pamiętam jeszcze moje czasy dzieciństwa kiedy posiadałem mój ukochany zielony rower, którym codziennie jeździłem po okolicznym parku. Dopiero w 2008 roku przerodziło się to wszystko w głęboką pasję, bez której trudno mi się obejść. Uwielbiam przemierzać długie trasy, czuje się wtedy niesamowicie szczęśliwy i wolny. Moim zdaniem rower to coś więcej niż tylko rama i dwa koła. Każdy rower ma duszę, swój własny charakter jazdy i tą małą iskierkę dzięki której aż chce się jeździć.
"Życie bez roweru powoduje raka i choroby serca"